Kalendarium

19-22.03.2024 · Fespa, Amsterdam

19-21.03.2024 · LogiMat, Stuttgart

28.05-07.06.2024 · drupa, Düsseldorf

03-05.09.2024 · Warsaw Print Tech Expo, Nadarzyn

Wszystkie maszyny drukują tak samo

Data publikacji: wrzesień 2011

 

W drukarni Paw Druk jestem po raz pierwszy, mimo że sposobności, by odwiedzić poznańską firmę przy Lutyckiej 105 było już wiele. Choćby co miesiąc, przy okazji oddania kolejnego wydania naszego czasopisma do druku. Tak, to właśnie tam już od kilku lat sztab ludzi troszczy się o to, żeby owoc pracy redaktorów i grafików przenieść na papier.

 

Tekst: Jacek Golicz

 

Drukarnia Paw Druk zaczynała jak wiele polskich zakładów poligraficznych powstających w latach 90. ubiegłego wieku na fali rodzącej się u nas gospodarki wolnorynkowej. Zaczęło się od jednego stołu do sitodruku, dziś przy Lutyckiej druk odbywa się na trzech maszynach offsetowych i jednym systemie cyfrowym. Realizowane są w większości druki reklamowe: katalogi, foldery, plakaty, wkładki, teczki, broszury, kalendarze i ulotki. Poza tym w Paw Druku można zlecić druk książek i czasopism. Niewielki procent produkcji stanowią także opakowania. Spora jest również oferta w zakresie wykończenia: zlecenia można uszlachetnić za pomocą lakierów zwykłych, brokatowych czy zapachowych. Drukarnia wykonuje oczywiście standardowo wytłaczanie, szycie oraz klejenie. Ze współwłaścicielami drukarni: Andrzejem Saengerem i Wojciechem Strugarkiem trudno było umówić się jednocześnie – Paw Druk pracuje przecież pełną parą. Obaj panowie zgodzili się jednak na rozmowę, zwłaszcza że sfinalizowali ostatnio ważną dla ich przedsiębiorstwa instalację – montaż maszyny Komori Lithrone S-540+C – do której przygotowywali się przez kilka miesięcy.

 

Drukarnia Paw Druk w pełnej krasie.

 

PRINT & PUBLISHING: Jak udało się Państwu utrzymać na rynku przez ponad 20 lat?

Andrzej Saenger: Zaczynaliśmy w 1990 roku od małego przedsiębiorstwa, w którym pracowaliśmy na stole do sitodruku. Druk offsetowy – obecnie trzon naszej produkcji – pojawił się u nas dopiero około 1993 roku. Udało nam się zbudować naszą pozycję dzięki ciężkiej pracy. Jest to również – a właściwie przede wszystkim – zasługa bardzo dobrej załogi. Kolejny aspekt to ciągłe inwestycje w rozwój firmy, na które przeznaczamy znaczną część naszych zysków. Także sprawność działania i szybkość reakcji to cechy, dzięki którym dobrze radzimy sobie na konkurencyjnym rynku poligraficznym. Nie jesteśmy w stanie konkurować najniższymi cenami, nie jest to zresztą naszym celem. Stawiamy zatem na wysoką jakość obsługi i sprawny serwis.

 

P&P: Mówi się, że Polska nie odczuła kryzysu ekonomicznego tak jak inne państwa. Równocześnie pojawiają się głosy, że najgorsze dopiero przed nami. Jaka jest kondycja polskiej poligrafii?

A.S.: Polska branża poligraficzna tak naprawdę jest w permanentnej recesji już od 2008 roku. Objawia się to przede wszystkim paniką na rynku, a to z kolei odbija się na nastrojach potencjalnych klientów drukarń. W pierwszej kolejności obcinane są nakłady na druki reklamowe – z nich najłatwiej zrezygnować, ale zleceniodawcy nie uświadamiają sobie, że w dłuższej perspektywie brak inwestycji w reklamę może się na nich niekorzystnie odbić. Spotykamy się również z tym, że klienci żądają abstrakcyjnie niskich cen, czyli takich, za które nie opłaca się drukować. Niestety, na polskim rynku jest za dużo drukarń i zawsze znajdą się takie, które przystaną na tego typu propozycje i zgodzą się drukować nawet poniżej kosztów. W ciągu ostatnich dwóch lat sporo przedsiębiorstw prowadzących taką politykę wykruszyło się, a te, które jeszcze funkcjonują, nie mają żadnych szans, żeby przetrwać.

 

P&P: Od wejścia Polski do Unii Europejskiej polskie przedsiębiorstwa aktywnie korzystają z dotacji unijnych i programów rozwojowych. Jak skorzystał na tym Paw Druk?

A.S.: Maszyna, którą ostatnio zainstalowaliśmy, Komori Lithrone S-540+C, była finansowana właśnie z funduszy unijnych, podobnie jak nasze wcześniejsze inwestycje. Śledzimy na bieżąco możliwości pozyskiwania dotacji na dalszy rozwój biznesu i oczywiście – jeśli będzie taka możliwość – będziemy nadal z nich korzystać. Po 2013 roku na pewno będzie to trudniejsze, pieniędzy będzie dużo mniej, ale przeanalizujemy istniejące możliwości.

 

P&P: W 2007 roku uruchomiliście dział druku cyfrowego. Jak rozwijała się przygoda z tą technologią i dokąd zaszliście w ciągu tych czterech lat?

A.S.: Zainstalowaliśmy wówczas maszynę HP Indigo 5000 – bardzo wydajną i drukującą w świetnej jakości. Wprawdzie to urządzenie jest droższe od konkurencyjnych systemów i nie pozwala nam rywalizować z tańszymi systemami obecnymi na rynku, ale mamy grono klientów, które docenia jego jakość, dzięki czemu zleceń nie brakuje.

 

P&P: A jaki procent zleceń drukujecie obecnie w technologii cyfrowej?

Wojciech Strugarek: Około 10 proc., chociaż oczywiście chcielibyśmy zwiększyć ten odsetek. Początkowo zakładaliśmy, że wszystkie zamówienia do tysiąca arkuszy będziemy drukować na maszynie cyfrowej. W rzeczywistości ten pułap musieliśmy obniżyć do 300 arkuszy, dlatego że eksploatacja HP Indigo jest droższa, niż zakładaliśmy. Będziemy rozwijać w przyszłości druk cyfrowy, być może w oparciu o technologię innych producentów maszyn, żeby osiągnąć 50-proc. udział wydruków cyfrowych w naszej produkcji. Wszystko jednak zależy od tego, jak będzie rozwijał się rynek i kształtowało zapotrzebowanie.

 

P&P: Niedawno po raz kolejny zainwestowaliście w druk offsetowy. Dlaczego wybór padł na Komori Lithrone S-540+C z lakierowaniem? Czego oczekujecie po tej maszynie?

W.S.: Nosząc się z zamiarem kupienia nowej maszyny, rozmawialiśmy ze wszystkimi liczącymi się na rynku dostawcami. Najbardziej przekonał nas właśnie model marki Komori, który w swojej ofercie ma firma Reprograf. Już od sześciu lat korzystamy z maszyny tego japońskiego producenta, co utwierdziło nas w przekonaniu, że warto kupić od niego kolejny system. Komori Lithrone to szybka, niezawodna maszyna, drukująca w bardzo dobrej jakości. Przekonała nas także przystępna cena oraz sprawdzony serwis.

 

P&P: Jak zapatrują się Panowie na nowoczesne techniki druku offsetowego, jak produkcja hybrydowa?

W.S.: Myśleliśmy o druku hybrydowym, ale póki co – przynajmniej w sektorze reklamowym, który jest naszym głównym zleceniodawcą – nie ma zapotrzebowania na tę technologię. Istnieją firmy, które zdecydowały się wdrożyć u siebie druk hybrydowy i całkiem dobrze radzą sobie na rynku, ale pójście w tym kierunku wymaga dużego zaangażowania ze strony przedsiębiorstwa – nie chodzi tylko o koszty zakupu odpowiedniej maszyny, ale i konieczność przeszkolenia pracowników. To wymaga poświęcenia uwagi, czasu i pieniędzy. Komori Lithrone, którą ostatnio zainstalowaliśmy, jest przystosowana do druku hybrydowego. Jeśli wzrośnie zapotrzebowanie na tę technologię, wystarczy tylko, że odpowiednio przezbroimy urządzenie i będziemy mogli realizować takie zlecenia.

 

P&P: A co sądzą Panowie o technologii waterless?

A.S.: Raczej nie będziemy w nią inwestować. Waterless to bardzo trudna technologia, której wdrożenie odbywa się właściwie metodą prób i błędów. Musielibyśmy stworzyć u siebie coś w rodzaju laboratorium, w którym moglibyśmy eksperymentować z drukiem bezwodnym. Nie da się po prostu zainstalować odpowiedniej maszyny i nazajutrz zacząć druk. Przygotowanie do rozpoczęcia produkcji trwa długo, waterless to ciągle technologia niedopracowana, która – nieodpowiednio stosowana – generuje duże straty.

P&P: Czy Polska ma ciągle dużo niższe ceny niż Europa Zachodnia? Czy nasza poligrafia jest konkurencyjna?

A.S.: Różnica nie jest już tak duża, jak kilka lat temu, chociażby Niemcy bardzo obniżyli swoje ceny. Nadal natomiast mamy krótszy czas reakcji i większą elastyczność. Polskie drukarnie są wyposażone na tak samo wysokim poziomie jak te w Europie Zachodniej, ale nasze przedsiębiorstwa pracują na dwie lub trzy zmiany, podczas gdy zagraniczne mają często system jednozmianowy. Bywa, że drukarnia odpowiada na zapytanie klienta po trzech dniach. My w tym czasie dostarczamy już gotowe zamówienie.

 

P&P: Jaka jest więc recepta na udany biznes poligraficzny?

W.S.: Praca, praca i jeszcze raz praca (śmiech).

A.S.: Jak już powiedzieliśmy, najważniejsi są tutaj ludzie. Dobra załoga to podstawa. Ważna jest stabilność i brak rotacji. Zaufani, sprawdzeni i gruntownie przeszkoleni pracownicy decydują o naszym sukcesie.

W.S.: Bardzo uogólniając, można by powiedzieć, że wszystkie maszyny drukują w zasadzie tak samo. Są nowoczesne, wydajne i niezawodne. Wiele zależy zatem od tego, jaki zrobi się z nich użytek.

 

1990

Powstaje drukarnia Paw Druk. Pierwsze zamówienia drukuje w sitodruku. To pierwsze lata kapitalizmu w Polsce i dobry klimat do rozwoju biznesu.

1993

Zainstalowanie pierwszej maszyny offsetowej – dwukolorowego modelu Adast Dominant. Tak rozpoczyna się przygoda Paw Druku z offsetem. Dziś 95 proc. zamówień drukowanych jest w tej technologii.

 

1997

Paw Druk przenosi się do nowej siedziby w Poznaniu przy ulicy Lutyckiej 105. Lepsza lokalizacja i większa przestrzeń umożliwią inwestycje w kolejnych latach. Drukarnia cały czas się powiększa. W tym samym roku zostaje zainstalowana czterokolorowa maszyna Polly.

 

2000

XX wiek zamyka inwestycja w czterokolorową maszynę offsetową marki Heidelberg. To dla drukarni spory skok technologiczny. Z czasem to urządzenie przejmie większość zleceń realizowanych w Paw Druku.

 

2001

Paw Druk zmienia się z nastaniem nowego millennium. Od tej pory drukuje także w formacie B1, przyciągając tym samym jeszcze więcej klientów.

 

2004

Przy Lutyckiej rozpoczyna druk pierwsza maszyna Komori Lithrone w formacie B2. Wydajny system szybko miał przekonać właścicieli drukarni do zaufania japońskiej marce.

 

2007

Paw Druk znów robi krok naprzód i postanawia zainwestować w druk cyfrowy, kupując maszynę HP Indigo 5000. Choć po czterech latach od instalacji ilość zleceń drukowanych cyfrowo nie przekracza 10 proc. całości produkcji, poznańska drukarnia jest zadowolona z wysokiej jakości realizowanych prac.

 

2011

W kolejną dekadę XXI wieku Paw Druk wchodzi bogatszy o jedną maszynę. Tym razem jest to Komori Lithrone S-540+C z lakierowaniem drukująca w formacie B1. Co przyniosą kolejne lata? Wszystko zależy od powodzenia tej inwestycji i od tego, jak będzie reagował szybko zmieniający się rynek.

 

Siła Komori

 

Najnowszy nabytek drukarni Paw Druk – pięciokolorowa maszyna Komori Lithrone – to już druki model japońskiego producenta, na którym pracuje drukarnia.

Komori Lithrone S-540+C to pięciokolorowa maszyna w formacie B1 z wieżą lakierującą. Jej przewaga technologiczna leży w bardzo wysokim stopniu automatyzacji, co podnosi skuteczność urządzenia i konkurencyjność drukarni. W pełni automatyczna zmiana płyt APC połączona z systemem KHS skraca do minimum czas narządu maszyny i ilość makulatury. Kolejnym innowacyjnym rozwiązaniem jest Smart Sequence Function – macierz powtarzalnych funkcji przy zmianie zlecenia, aktywująca je automatycznie po wydrukowaniu ostatniego dobrego arkusza poprzedniego zlecenia, aż do wydruku pierwszych 25 odbitek nowego zlecenia. Funkcja ta podnosi efektywność pracy przy zmianie coraz krótszych zleceń. Kolejną ciekawostką jest start na wysokiej prędkości produkcyjnej, co dodatkowo minimalizuje czas narządu oraz szybko doprowadza do docelowej równowagi wodno-farbowej. Maszyna jest wyposażona w zintegrowany system pomiaru spektrodensytometrycznego pozwalający na świadome wprowadzenie standardów wewnątrzzakładowych oraz na utrzymanie stabilności jakościowej w całym nakładzie. System ten daje także możliwość pełnego raportowania wszystkich wyników pomiarów.

 

5 lat z Paw Drukiem

Już od 2006 roku drukarnia Paw Druk drukuje dla wydawnictwa European Media Group czasopisma branżowe. Obok „Print & Publishing”, również „Packaging Polska” dla przemysłu opakowaniowego, „Visual Communication” skierowane do branży reklamowej i rynku komunikacji wizualnej oraz – od 2011 roku – „CAD & GIS”, którego adresatami są architekci, inżynierowie i geodeci. Niemal sześć lat współpracy z poznańską drukarnią zaowocowało wydaniem ponad 190 numerów czasopism o łącznej objętości ponad 50 mln stron.

 
 
 
 

 

 

 
 
 
 
 

 

« poprzedni   |   następny » « wróć

Komentarz miesiąca

Witamy w roku drupy 2024…

Trudno w to uwierzyć. Po ośmioletniej przerwie w tym roku targi drupa ponownie odbędą się w Düsseldorfie. Oczekiwania są wielkie, ale w branży wciąż niewiele słychać.

 

Jeśli pamiętacie, jakie było typowe „uczucie mrowienia” w okresach poprzedzających poprzednie drupy w ostatnich latach, w porównaniu z tą drupą jest ono właściwie prawie zerowe. „Działanie jak zwykle” jest na porządku dziennym i tak postępują firmy. Niewiele już firm zaprasza przedstawicieli mediów na dobrze zorganizowane i merytoryczne konferencje prasowe i prezentacje z odpowiednim wyprzedzeniem przed targami, aby zaprezentować wspaniałe wieści o nowych produktach. Oszczędza to wysiłek organizacyjny, a przede wszystkim koszty podróży.

Reklama

Ankieta

Czy wojna na Ukrainie ma wpływ na działalność Twojej firmy?

Tak, ma zdecydowany wpływ
Tak, ma umiarkowany wpływ
Trudno stwierdzić
Nie, nie ma wpływu

Ogłoszenia

Stanowisko:
Region:
zobaczy wszystkie oferty